sobota, 7 marca 2015

Kolejny pierwszy dzień

Dzisiaj jest jeden z tych dni kiedy ludzie chcą zmieniać świat. 3 dni temu padał śnieg a dziś świeci słońce, ptaki śpiewają a znudzonym Polakom witamina D była już bardzo potrzebna. Chciałabym zmienić mój mały świat, ale nie wiem od czego zacząć. 25 lat hibernacji. Na tym właśnie polega mój problem. Nigdy nie miałam żadnych pasji ani aspiracji. Nikt nie pomógł rozwijać hobby, czasami podcinano skrzydła. Jak mam coś zmienić kiedy nie wiem czego chcę. A czasu zostało mi bardzo niewiele. Dobijam do 30 a nigdy nie szalałam jak nastolatka, nie mam wyjątkowych wspomnień. Idę do pracy, wracam po 10 godzinach, jem coś na szybko, czytam lub klikam w komputerze, wyprowadzam psa i idę spać. Codziennie ten sam schemat. Czasami wydaje mi się że nie żyję, tylko jestem jakimś zaprogramowanym robotem. Coraz bardziej smutna i zgorzkniała. Ostatnio znajoma z liceum zapytała "Co u ciebie?" ja na to "Nic, siedzę tutaj w pracy i tyle" I wtedy do mnie dotarło, że jestem najnudniejszym człowiekiem świata i może dlatego nie mam znajomych i każdy dzień spędzam samotnie... bo niby o czym ze mną rozmawiać. Nie wiem czy można coś zmienić w tydzień ale spróbuję wprowadzić "plan tygodniowy" albo lepiej "plan miesięczny" Przez miesiąc będę wprowadzała coś co zawsze chciałam robić do swojego życia. Taka metoda małych kroczków. Po pracy mam mało czasu, ale jeśli zacznę go dobrze gospodarować zrobię wszystko co chcę, przecież niektórzy radzą sobie po pracy z wychowaniem dzieci. Czas bym ja zaczęła wychowywać sama siebie. 
Zadałam sobie dziś pytanie "co zmieniło się od postanowień 1 stycznia?" i odpowiedź mnie przeraziła.  
1) Schudłam z 88 kg na 81 kg i powinnam być z tego dumna ale spoczęłam na laurach. Nie rzuciłam diety bo każdego ranka pakuję warzywka do pracy jednak w drodze powrotnej do domu kupuję coś okropnego. Powtarzam sobie "kupuję bułki, ser topiony i czekoladę żeby się z nimi pożegnać" i tak się żegnam z nimi z 3 tygodnie. Zawsze postanawiam "od niedzieli, od poniedziałku, od dnia wolnego itp itd" .
2) Kupiłam aparat, czyli plus A teraz minusy tego postanowienia: za więcej pieniędzy niż odłożyłam a teraz leży i się kurzy bo nie mam gdzie zdjęć zrobić. Żadnej z planowanych podróży z aparatem nie było. Nawet nie sprawdziłam czy w moim rejonie są jakieś fajne miejsca. Z lenistwa? Może trochę, bardziej dlatego że prowadzenie samochodu mnie przeraża. Po mojej wsi jeżdżę bez problemu gorzej jechać w nieznane. Światła, jednokierunkowe, duży ruch, szybkie decyzje i jeszcze patrzenie na mapę od samych myśli głowa mnie boli. Chwała tym, którzy urodzili się w mieście. Tak jestem tchórzem i tak chciałam to zmienić, nadal chcę. Przestać iść na łatwiznę typu "tu zaparkuję i przejdę pół miasta bo to miejsce znam" albo "jedź ty". 
Nawet w znienawidzonym pokoju nic nie zmieniłam. 

Moje gratulacje jeżeli komukolwiek chciało się to czytać. Może chcę się komuś wygadać, nieważne mogę pisać sama dla siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz