poniedziałek, 4 maja 2015

Kilka słów o motywacji z internetu

Przeglądam różne blogi i zdjęcia w poszukiwaniu inspiracji, wskazówek i odpowiedzi na pytanie "co i jak właściwie mam zacząć robić". Mojemu organizmowi maltretowanemu całe życie dietami potrzebny solidny, ale zdrowy kopniak. Jednak nie o tym.
Czytam bloga dziewczyny, która chce być inspiracją dla innych gdyż schudła z rozmiaru 42 do 36. Obok zdjęcia "kiedy była zbyt gruba" a ja patrząc na nie mam coraz większego doła. Dla mnie rozmiar 42 to marzenie. Obecnie po schudnięciu w 2 lata pełnych wzlotów i upadków kilkunastu kilogramów mieszczę się w rozmiarze 44. Ku własnemu rozczarowaniu nie mam ani jednego zdjęcia poniżej szyi ze swojego najgrubszego okresu (rozmiar 50), które służyło by mi jako przestroga. Właściwie teraz też nie mam żadnych zdjęć. Komputer wyłączam, te wszystkie "grube" dziewczyny mnie przerażają na dzisiaj mam dość szukania kogoś radzącego sobie z otyłością. 75kg jak dziewczyna z bloga przed odchudzaniem to ja w gimnazjum warzyłam. 

niedziela, 8 marca 2015

Koniec otępienia, koniec z dietami

Właśnie zrozumiałam bardzo ważną rzecz. Zamiast popadać w depresję, że tyle lat zmarnowałam muszę walczyć o każdą minutę. Co mi przyjdzie z leżenia na łóżku zmęczona życiem? Nic. A ile razy tak robiłam bo miałam dość wszystkiego? Mnóstwo. A wystarczy tak niewiele, poczytać książkę, wyjść na spacer niby nic sensownego, ale nie mam wrażenia że marnuje życie.

Wpadłam na drugi pomysł zaraz po tym jak po tygodniu diety warzywno-owocowej zajadałam się słodyczami. A gdyby tak przestać nienawidzić siebie tylko zacząć traktować z szacunkiem? Zacząć słuchać własnego organizmu a nie różnych "speców" od diet, z których każdy mówi co innego? Kiedy jestem na diecie jestem szczęśliwa bo chudnę, ale jestem też skrajnie nieszczęśliwa bo np. dietetyczne zupy warzywne mi nie smakują a jedyne o czym myślę to jedzenie.Oczywiście to niezdrowe. CHCĘ SCHUDNĄĆ, BYĆ ŁADNA I ZDROWA a zamiast tego jestem coraz bardziej nieszczęśliwa. I te wyrzuty sumienia. Katuję się różnymi dietami: kapuściana, warzywna, dukana, kopenhaska przerobiłam już wszystko. Żadna z nich nie sprawiła że wyglądałam lepiej bo byłam smutna. A dieta dukana wręcz zniszczyła mi zdrowie. Błędne kółko nienawiści. Koniec z tym! Może nie schudnę do stroju kąpielowego, ale na pewno będę zdrowsza i szczęśliwsza. Czas zacząć odżywiać się zdrowo i nie popadać w skrajności. 
KONIEC Z DIETAMI!
NIGDY WIĘCEJ NA DIECIE!

sobota, 7 marca 2015

Kolejny pierwszy dzień

Dzisiaj jest jeden z tych dni kiedy ludzie chcą zmieniać świat. 3 dni temu padał śnieg a dziś świeci słońce, ptaki śpiewają a znudzonym Polakom witamina D była już bardzo potrzebna. Chciałabym zmienić mój mały świat, ale nie wiem od czego zacząć. 25 lat hibernacji. Na tym właśnie polega mój problem. Nigdy nie miałam żadnych pasji ani aspiracji. Nikt nie pomógł rozwijać hobby, czasami podcinano skrzydła. Jak mam coś zmienić kiedy nie wiem czego chcę. A czasu zostało mi bardzo niewiele. Dobijam do 30 a nigdy nie szalałam jak nastolatka, nie mam wyjątkowych wspomnień. Idę do pracy, wracam po 10 godzinach, jem coś na szybko, czytam lub klikam w komputerze, wyprowadzam psa i idę spać. Codziennie ten sam schemat. Czasami wydaje mi się że nie żyję, tylko jestem jakimś zaprogramowanym robotem. Coraz bardziej smutna i zgorzkniała. Ostatnio znajoma z liceum zapytała "Co u ciebie?" ja na to "Nic, siedzę tutaj w pracy i tyle" I wtedy do mnie dotarło, że jestem najnudniejszym człowiekiem świata i może dlatego nie mam znajomych i każdy dzień spędzam samotnie... bo niby o czym ze mną rozmawiać. Nie wiem czy można coś zmienić w tydzień ale spróbuję wprowadzić "plan tygodniowy" albo lepiej "plan miesięczny" Przez miesiąc będę wprowadzała coś co zawsze chciałam robić do swojego życia. Taka metoda małych kroczków. Po pracy mam mało czasu, ale jeśli zacznę go dobrze gospodarować zrobię wszystko co chcę, przecież niektórzy radzą sobie po pracy z wychowaniem dzieci. Czas bym ja zaczęła wychowywać sama siebie. 
Zadałam sobie dziś pytanie "co zmieniło się od postanowień 1 stycznia?" i odpowiedź mnie przeraziła.  
1) Schudłam z 88 kg na 81 kg i powinnam być z tego dumna ale spoczęłam na laurach. Nie rzuciłam diety bo każdego ranka pakuję warzywka do pracy jednak w drodze powrotnej do domu kupuję coś okropnego. Powtarzam sobie "kupuję bułki, ser topiony i czekoladę żeby się z nimi pożegnać" i tak się żegnam z nimi z 3 tygodnie. Zawsze postanawiam "od niedzieli, od poniedziałku, od dnia wolnego itp itd" .
2) Kupiłam aparat, czyli plus A teraz minusy tego postanowienia: za więcej pieniędzy niż odłożyłam a teraz leży i się kurzy bo nie mam gdzie zdjęć zrobić. Żadnej z planowanych podróży z aparatem nie było. Nawet nie sprawdziłam czy w moim rejonie są jakieś fajne miejsca. Z lenistwa? Może trochę, bardziej dlatego że prowadzenie samochodu mnie przeraża. Po mojej wsi jeżdżę bez problemu gorzej jechać w nieznane. Światła, jednokierunkowe, duży ruch, szybkie decyzje i jeszcze patrzenie na mapę od samych myśli głowa mnie boli. Chwała tym, którzy urodzili się w mieście. Tak jestem tchórzem i tak chciałam to zmienić, nadal chcę. Przestać iść na łatwiznę typu "tu zaparkuję i przejdę pół miasta bo to miejsce znam" albo "jedź ty". 
Nawet w znienawidzonym pokoju nic nie zmieniłam. 

Moje gratulacje jeżeli komukolwiek chciało się to czytać. Może chcę się komuś wygadać, nieważne mogę pisać sama dla siebie.